Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/ta-torba.elk.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server933059/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 17
jutro kaca… Nie mógł zbyt dużo pić, bo za szybko się upijał.

7

jutro kaca… Nie mógł zbyt dużo pić, bo za szybko się upijał.

Nim zdążył zrobić dwa kroki, do pokoju wszedł Emmett.
- Nie wiem. Nie mogę sobie przypomnieć. - Odsunął się od niej. - To było dawno
siedzący koło niego. - Wypłata wyniesie trzy do jednego!
Już od kilku godzin tkwiła wśród spękanych kamiennych ścian z resztkami murarskiej
prezerwatywę i wyrzucił ją do kosza.
Mimo reputacji rozpustnika był przecież krewnym potężnego księcia Hawkscliffe'a i wiedział,
brata, ale nic więcej…
Pędzili w wygranym przez siebie paradnym ekwipażu - granatowym powozie ze
Pewnie potrzeba mi jakiegoś pierwszorzędnego kąska.
- Całe szczęście, że czasy się zmieniły.
Ryzyko zawodowe, pomyślała chłodno, a chcąc sprawdzić stan swoich nerwów, sięgnęła po porcelanowy dzbanek do kawy. Kiedy nalewała ją do filiżanek, dłonie jej nie drżały. Zmobilizowała się i skupiła na swoim zadaniu. Gdyby nie żelazna siła woli, cały czas myślałaby o Edwardzie.
- Dobry wieczór, Wasza Wysokość. - Bella była zła, że dała się tak łatwo podejść.
Nie zabrała pieniędzy, żywności ani odzieży na zmianę, nie mówiąc już o dokumentach.
- Nie! - zaczęła się z nimi szarpać. - Alec! - krzyknęła. - Wracaj do mnie! Do licha z

an43

Banks to na wybrzeżu. Po chwili połączyła kolejne fakty: szum, który
Właściciel samolotu sam zorientowałby się, że jego maszyna
zazwyczaj zwiastował płacz typu „mokro, zmień pieluchę".
schodków prowadzących na zabudowany ganek. Ktoś w domu -
przyjęła, że to ich najnowszy nabytek.
wstrząsając ciałem mężczyzny. Poczuła, jak wciąż drży, gdy jego
najlepszym porządku, nawet policja nie miała się do czego przyczepić.
proszę bardzo - Diaz przecież nie czekał przypadkiem pod tymi
do współpracy
Zastanawiał się, jaką bajkę opowie mu Susanna po powrocie do
prawo, tam gdzie wartka woda wymyła kawał skały. Milla desperacko
McKenziego. Pracował z koniem, który nie dawał się okiełznać. Oczy źrebaka błyszczały. Zarzucał masywnym łbem, próbując się uwolnić. Brig zaparł się obcasami. Im bardziej koń opierał się, tym mocniej Brig ciągnął za postronek. Na ramionach chłopaka lśnił pot, a na kamiennej twarzy malowała się zawziętość. Nie widział nic poza zwierzęciem. W Angie coś drgnęło. Zastanawiała się, jak by to było, gdyby to na nią Brig patrzył tak jak na krnąbrne zwierzę. Brig McKenzie nie był od niej dużo starszy, ale był bardziej doświadczony niż jego rówieśnicy z miasta. Mógłby dać jej to, czego chciała. Czego potrzebowała. Odgarnęła włosy z twarzy, przeszła po rozgrzanym asfalcie i oparła się o płot. Z zadowoleniem przyglądała się grze mięśni barków i ramion chłopaka. Gdy Brig przemawiał do źrebaka cichym, łagodnym, ale stanowczym głosem, Angie dostała gęsiej skórki. - Co on tu robi? - spytała Felicity, podchodząc do Angie. - Tata go zatrudnił w zeszłym tygodniu. - Po co? - Do pracy na ranczu. - Pytania Felicity i zaczepny ton jej głosu irytowały Angie. Ostatnio w ogóle Felicity ją drażniła, bo od kilku tygodni była w kiepskim nastroju. - Podobno jest najlepszym jeźdźcem w okręgu. - Tak, kiedy nie siedzi w więzieniu - mruknęła Felicity pod nosem. - Albo nie śpi z czyjąś żoną. - Nigdy nie siedział - odparła ostro Angie, zaskoczona, że tak wiele wie o Brigu McKenziem i zakłopotana, że poczuła się w obowiązku go bronić. - A te opowieści o kobietach... są pewnie przesadzone. - Powędrowała wzrokiem w dół po zagłębieniu jego kręgosłupa, poniżej łagodnego wcięcia w pasie. Jego biodra luźno oplatał pasek z grubej skóry. Dżins na pośladkach był cienki i wyblakły, a przez jedną postrzępioną dziurę widać było centymetr umięśnionego uda. Angie ścisnęło w żołądku. Przeszedł ją dreszcz i zaparło jej dech w piersiach. - Wiesz? - powiedziała szeptem, do Felicity - Jest niezły. - Jeśli lubisz prostaków. Brig odwrócił się, jakby ją usłyszał. Miała wrażenie, że leniwe błękitne oczy chłopaka rzucają gromy w jej stronę. - Co mogę dla was zrobić? - spytał niecierpliwie. - Przyglądamy ci się tylko - wyjaśniła Angie z uśmiechem, który zwykłe roztapiał męskie serca. - I jak wam się podoba? Nie mogła się powstrzymać i oblizała wargi. - Może być. Widziałam lepszych. Brig zmarszczył czarne brwi i posłał dziewczynie szelmowski, wyzywający uśmiech, którym mówił jej, że kłamie. - Więc nie ma się na co gapić, prawda? - Odwrócił się do konia, a Angie poczuła, że jej szyję powoli zalewa rumieniec. Felicity nie zdążyła ukryć uśmiechu. Angie odwróciła się na pięcie, czerwona jak burak. - Bezczelny bydlak - wycedziła przez zęby. Pobiegła alejką wyłożoną płytkami, która prowadziła na szeroki frontowy ganek. Czuła się upokorzona. Otworzyła zamaszyście drzwi i wpadła do sieni. Jak on śmiał ją obrazić! Przecież jest nikim. Bękartem. Nie ma grosza przy duszy. Złapała się na tym, że chyba robi się taką samą snobką jak Felicity. Poszła do łazienki, spryskała twarz wodą i wróciła do Felicity, która czekała w kuchni. W zielonych oczach najlepszej przyjaciółki Angie widać było rozbawienie, ale Felicity miała tyle zdrowego rozsądku, żeby jej teraz nie drażnić. - Chcecie się czegoś napić? - spytała Mary. Przysadzista kobieta, która lubiła przyrządzane przez siebie jedzenie, od lat gotowała dla rodziny Buchananów. Została zatrudniona na długo przed śmiercią matki Angie, zanim jej ojciec poślubił Denę. Na myśl o macosze Angie zmarszczyła czoło. W porównaniu z pierwszą panią Buchanan, Dena była anemiczna i nijaka. - Jest mrożona herbata albo lemoniada. - Mary już sięgała do lodówki po dwa dzbanki z chłodnym napojami. - Poproszę herbatę - powiedziała Felicity. - Może być - zgodziła się Angie. Patrzyła przez małe okienko na stodoły i wybieg, na którym Brig próbował poskromić upartego konia. Jego czarne włosy lśniły w blasku słońca, a skóra błyszczała od potu. Wyglądał bardzo zmysłowo. Harmonijne, twarde mięśnie, wąskie biodra, szeroka szczęka i przeszywający wzrok pociągały ją. Był dla niej wyzwaniem. Mary postawiła na blacie dwie szklanki z lodem i wróciła do przerwanej pracy. Usiłowała oddzielić kość od ogromnego schabu. Zaczęła uderzać w twarde mięso ostrym toporkiem na drewnianym trzonku. Angie wzięła szklankę i wyszła na zewnątrz. - Kiedy wróci Derrick? - spytała od niechcenia Felicity, ale w jej głosie słychać było niepokój. Szły kamienną ścieżką przez ogrody Deny do basenu. Przeszły przez różaną altanę. Angie wzruszyła ramionami i poczuła coś w rodzaju współczucia dla przyjaciółki. Derrick przestał się interesować Felicity kilka miesięcy temu. Denerwował się, że cały czas za nim łazi. A ona, córka Sędziego, chciała z nim sypiać, mimo że tak ją traktował.
409
an43
zrobić coś w tym kierunku. To byłoby jak wchodzenie do klatki

©2019 ta-torba.elk.pl - Split Template by One Page Love